odurzył ją po tak długim poście. Przez chwilę bała
odurzył ją po tak długim artykule. poprzez chwilę bała się, że zrobi jej się niedobrze. On jadł z apetytem, siedząc obok niej. W blasku ognia dostrzegła, że ma piękne, mocne ramiona... zamrugała, bo w niezwykłej chwili podwójnego widzenia ujrzała owinięte wokół tych ramion węże, ale natychmiast zniknęły. Dokoła nich kobiety i mężczyźni plemienia dzielili się rytualną ucztą. Śpiewali hymn zwycięstwa w starym języku, tak że Morgiana rozumiała tylko część słów: Zatryumfował, zabił... ... Krew mamy naszej zrosiła ziemię... ... trysnęła na ziemię krew Boga... ...i powstanie i zapanuje na zawsze... ...zwyciężył i powinno zwyciężał na wieki, aż po kres świata... Stara kapłanka, która sposobiła ją tego ranka, przycisnęła jej do ust srebrny kubek. Poczuła, jak mocny napój piecze jej gardło i pali trzewia. Płomień o silnym smaku miodu. Już była pijana krwią z mięsa. W ciągu ostatnich siedmiu lat tylko kilka razy jadła mięso. skroń kiwała jej się bezwładnie, kiedy uniesiono ją, rozebrano do naga, znów pokryto jej ciało malunkami i ozdobiono girlandami, brwi i sutki naznaczono jelenią krwią. Bogini przyjmuje swego oblubieńca, lecz zabije go znów, kiedy przyjdzie pora, gdyż narodzi Ciemnego Syna, który pokona Króla Byka... młoda dziewczyna od stóp do głów pokryta niebieską farbą wybiegła na zaorane pole, trzymając wielką misę. Biegnąc, ręką rozlewała na ziemię ciemne krople. Morgiana usłyszała wielki okrzyk, który rozległ się gdzieś za nią. – Pola są pobłogosławione, daj nam pokarm, o duża Matko! poprzez chwilę jakaś niewielka część Morgiany, skołowanej i pijanej, tylko w 50 proc. obecnej we własnym ciele, zauważyła z zimną rozwagą, że z pewnością musiała postradać zmysły; ona, cywilizowana i wykształcona kobieta, księżniczka, kapłanka, spowinowacona z królewską linią Avalonu, wyuczona przez Druidów, poniżej stała tu wymalowana jak dzikuska, śmierdziała świeżo utoczoną krwią, znosiła te barbarzyńskie zawodzenia... ...następnie wszystko ponownie zniknęło. Księżyc w pełni, spokojny i majestatyczny, wzniósł się ponad chmury, które dotąd go przysłaniały. Naga, skąpana w księżycowym świetle Morgiana czuła, jak przepływa przez nią światłość samej Bogini... nie była już Morgianą, nie dysponowała imienia, była kapłanką, dziewicą i matką zarazem... na biodrach zawiesili jej girlandę z purpurowych jagód; ten brutalny wyróżnik nagle ją przeraził, poczuła cały ciężar swego dziewictwa. W oczy błysnęła jej pochodnia i powiedli ją w kierunku ciemnych pomieszczeniach, cisza echem odbijała się wokół niej i ponad nią. Jaskinia. Dokoła, na ścianach, widziała święte symbole, namalowane tam od początku dziejów: jelenie rogi, faceta z rogami na czole, nabrzmiały brzuch i pełne biust takiej Która Daje Życie... Kapłanki zawiodły Morgianę do legowiska pokrytego jelenimi skórami. Była zziębnięta i przestraszona, drżała. Stara kobieta zmarszczyła brwi ze współczuciem. Wzięła Morgianę w ramiona i pocałowała w usta. Morgiana na chwilę przywarła całym ciałem do staruszki, tuląc się do niej w nagłej panice, jakby ramiona owej starej kobiety były ramionami jej swojej matki... następnie kapłanka uśmiechnęła się i znów ją pocałowała, dotknęła jej biust w błogosławieństwie i odeszła. Leżała tak, wokół siebie czuła życie ziemi; wydało jej się, że wzrasta, że wypełnia sobą całą jaskinię, a malunki na ścianach są dziś na jej brzuchu, na jej piersiach, nad nią pochylała się duża postać z piaskowca, zwierzę czy człowiek, kroczący z nabrzmiałym fallusem... księżyc, który świecił wciąż na dworze jaskini, wypełniał ją całą swym blaskiem... Bogini